piątek, 20 listopada 2009

YUPI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jutro mam się spotkać z pewną osóbką - zdradzę Wam po spotkaniu z kim by nie zapeszać. Dlatego pukać w stoły :))))

I malowanie się kończy :) za tydzień będę w swoim mieszkanku :)))))))))))))))))))))

czwartek, 12 listopada 2009

...

Za pięć miesięcy mój ślub. O czym teraz rozmawiam z Lubym? Nie rozmawiam, bo rozmową nie da się tego nazwać. Ciągłe kłótnie, żale, pretensje w głosie. Nie pamiętam już kiedy się zaczęł, albo też kiedy zaczęły mi aż tak przeszkadzać.
Czasem widzę, że się stara. Przytula, robi herbatę, całuje moje włosy - w takich chwilach głupieje, nie wiem co się dzieje, więc na wszelki wypadek obrastam w kolce.
Gdy ja nie mam sił na nic innego jak na płacz, on staje się zajęty, zaspany....
Dziś z przerażeniem zauważyłam, że przestałam o siebie dbać.

Jutro jadę do rodziców, wiem, że tam nie będzie lepiej z moją psychiką przy ich kłótniach, ale chociaż otoczenie zmienię - na dwa dni.

środa, 11 listopada 2009

szaro, szaro....

Myślałam, że jak wrzucę się w wir prac to dojdę jakoś do siebie. Odkąd wróciłam moim ulubionym zajęciem jest albo ucieczka w książki albo patrzenie przed siebie...
Prac sobie nagromadziłam; studia, praca, powrót do stowarzyszenia i zaangażowanie się, oczywiście dodać należy remont.
Nie pomogło. Gorzej się niestety czuję. Czuję się nic nie warta, niepotrzebna.

Dziś zaskoczyła mnie koleżanka, w marcu wzięła ślub, obecnie się rozwodzi. Nie wiem jak na to patrzeć, nie wiem jak ją podnieść na duchu. Bo jak wytłumaczyć, że miłość potrafi nagle umrzeć?

optymistka ze mnie dziś całkiem, całkiem :(

poniedziałek, 2 listopada 2009

pod powiekami

czasem mam ochotę zniknąć - nie, nie czasem ostatnio bardzo często myślę o tym. Gdzie? Wiadomo, na moje winne wzgórza. Tęsknię.
Przymykam oczy i jestem tam.
Może za długo to trwa, nie wiem.

Do 31 stycznia mam oddać oprawioną inżynierkę - tylko, że ja jej jeszcze nie zaczęłam pisać. Warto było wracać na studia? Patrząc na sytuację i że i tak nie wiadomo czy mnie gdzieś potem przyjmą - myślę, że nie warto.
Bo przecież szukałam pracy jako mgr inż. i słyszałam jedynie, że: "magistrów to teraz jak psów".
To poco mi dwa kierunki i języki?

wtorek, 20 października 2009

i tyle

i mnie wywalili...
nie wiem dokładnie dlaczego...
Pani podała uzasadnienie, że według niej za wiele czasu mi zajmie dogadanie się z jej dzieckiem. Nie będę tego przecież podważać, to ona jest mamą. Ja długo analizowałam ten jeden dzień szukając uzasadnienia.
Przecież nic mi nie mówiła, umówiła się ze mną kiedy mam przyjść następnym razem. Tylko wczoraj telefon.
ehhhhhh

sobota, 17 października 2009

w poszukiwaniu odpowiedzi

Nie chciałam leczyć i nie leczyłam. Kolana. Bolało już trochę czasu, parę razy upadłam, kiedyś naderwałam ścięgna na rowerkach na fitness. Jest nadzieja, że leki i fizykoterapia pomogą.
Teraz gapię się przed siebie i zastanawiam, ile to człowiek musi zarabiać by na wszystko starczyło. Nie mam siły brać już od rodziców.

Pracuje trzy dni w tygodniu, a dwa mam na uczelnię. Rozwiązanie jak dla mnie super. Byle skończyć ten semestr, bo ostatni. Tylko, że oczywiście kokosów z mojej pracy nie ma. Mam jednak nadzieję, że kolano da radę wytrzymać.

I wiecie, jesień jest ze swoimi pięknymi kolorami :)

I Szczecin zalało i odkryłam, że jednak mam jakieś pozytywne uczucia do tego miasta... ale o tym później.
Miłego weekendu

wtorek, 13 października 2009

cała prawda o moim położeniu (remont i studia)

Prawda o remoncie wygląda tak:
Jest to dom dwurodzinny - my mamy zająć pierwsze piętro. Na dole babcia Lubego - czy któs jeszcze pamięta, że ja ją lubię przez przymknięte powieki. Plusem jewst, że wejścia śa osoobne, więc jest szansa na życie w spokoju.
Wymieniliśmy okna po jednej części, podłączyliśmy nowe grzejniki, wodę również - wszystkie rury itp. od nowa. Z prądem również musieliśmy od nowa, tzn. łącznie z kuciem ścian na nowe kable. Problem z podłączeniem gazu trwał od maja do września. Do tego jeszcze oczywiście gładzenie ścian, klejenie dziur... Będziemy użytkować dwa pokoje (łącznie jest ich cztery), kuchnię i łazienkę - z czego ostatnia będzie trochę prowizorką. Zostało nam szorowanie, tapetowanie i malowanie.
Bo niespodzianka!!! Piec wczoraj zaczął działać - odpukiwać w niemalowane!!!
Najlepsze pozostawiam na koniec. Za rok, w okolicach lata, będzie wymieniany dach. Według nie wiem kogo, plan powstał z zamiarem wyburzenia jednej zewnętrznej ściany u nas! Bo jest skos od piętra do dachu i najlepiej go zlikwidować. Dlatego za rok nie będę miała przez pewien czas ściany w kuchni, łazience i jednym pokoju, którego remont przewidujemy dopiero za rok.

Dlatego powiedzcie mi jak ja mam być spokojna? Cieszę się, że ten remont się kończy, a jednoczęsnie wiem, że za rok będzie masakra!!!
Ale cóż: wdech, wydech.... itp.

A ja się dowiedziałam, że mój drugi kierunek, z którego zwiałam na dziekankę by wyjechać na Węgry nie da mi spokoju. Mama zajęcia we wtorki od 12!!! Tam będą ludzie dużo młodzsi ode mnie :(
Tydzień temu nie byłam, bo nie pomyślałam by plan sprawdzić. A dziś myślałam, że jak na 12 to zdążę od rodziców dojechać. Zaspałam :) pociąg za godzinę i wiem, że może zdążę na drugie zajęcia.

P.s. Do pewnej Diablicy: wytrychów brak, ale spinek wsuwek pod dostatkiem, może się uda :))))